Opowiemy dziś anegdotkę, która przytrafiła się jakiś czas temu. Postawiliśmy nazwać ją „Dlaczego dzieciom krzywią się plecy?”, bo pokazuje ona, że nawet wysportowany maluch może mieć problemy z postawą.
Trafili do naszego gabinetu rodzice ze swoją córką. Asia ma 10 lat. Rodzice – oboje lekarze, zauważyli u niej asymetrie w ustawieniu łopatek. Zaniepokoili się bardzo, ponieważ jak sami twierdzili, Asia to najbardziej wysportowane dziecko w całej klasie. Trenuje pływanie, akrobatykę i taniec. Kiedy Asię zbadałem, okazało się na szczęście, że zmiana jej sylwetki nie jest utrwalona strukturalnie (nie ma skoliozy, ani żadnych asymetrii w obrębie kręgosłupa). Cały problem określiłem mianem posturalnego, czyli wynikającego z pewnych przyzwyczajeń, spędzania czasu wolnego, czy odrabiania lekcji w określonej pozycji. Uspokoiłem rodziców, że nie jest za późno na skorygowanie sylwetki Ani.
Tata Ani zapytał, jak to możliwe, że cały trud wkładany przez niego w to, by zabezpieczyć córkę przed wadą postawy poszedł na marne? Z uporem i determinacją, na zmianę on i żona, a także dziadkowie zaangażowani byli w wożenie córki 3x w tygodniu na basen, 2x na zajęcia akrobatyczne i także 2x na balet.

Właśnie, jak to możliwe?
Dlaczego dzieciom krzywią się plecy?
Odpowiedź jest banalna i prosta.
Proszę Państwa, proszę sobie przypomnieć własne dzieciństwo. Nasze przypada na lata 80 i 90. Czarno-biała telewizja, w której dla mnie była tylko 15 minutowa dobranocka i w niedzielę godzinny Teleranek. O komputerze nie było nawet mowy. Co tu robić? Nuda. Wracaliśmy więc ze szkoły i po zjedzeniu obiadu z piłką pod pachą znikaliśmy z domu. Rodzicom ciężko było zagonić nas wieczorem do lekcji. Całe popołudnie spędzaliśmy w ruchu. Graliśmy w piłkę, wspinaliśmy się na drzewa, skakaliśmy z balkonu na górę piachu, po prostu jedna długa przygoda. A zimą co? Sanki i górka koło bloku, łyżwy na wylanym przez straż pożarną lub nas samych osiedlowym lodowisku i tak całe dnie. Siedem godzin zajęć ruchowych tygodniowo, jak w przypadku Asi, to za mało.
Dziecko to wulkan energii. Organizm w czasie wzrostu potrzebuje stałej stymulacji, a już najbardziej potrzebuje jej rosnący kościec i cały układ ruchu. Mięśnie muszą być stymulowane przez naprzemienne napinanie, rozluźnianie i rozciąganie. Nie wystarczy godzina dziennie. Nie wystarczy posłać dziecko na korektywę, bo ono potrzebuje ruchu stale a nie od święta. Tak jak w przypadku Asi, 7 godzin tygodniowo zajęć ruchowych to kropla w morzu potrzeb.
Ale świata nie zmienimy. Świat pędzi, a my razem z nim. Z myślą o kręgosłupie naszego dziecka zadbajmy o to, by miało ono odpowiedni fotel do nauki oraz całe ergonomiczne stanowisko. Pozwoli to w dodatkowy sposób uniknąć wizyt u fizjoterapeuty.